Dzisiaj trochę „śliski temat”, pełzająco-latający i bogaty w proteiny niewątpliwie! Dla jednych coś paskudnego, inni podchodzą do tematu z zaciekawieniem, to swoisty rodzaj wyzwania niczym morsowanie, a jeszcze inni „lubią to” i już. Skoro oferta owadów jadalnych w sklepach internetowych jest taka szeroka, to widać miłośników musi być całkiem sporo. O ile w Azji nikogo nie dziwi spożywanie owadzich członków na różne sposoby przygotowanych, to wydawać by się mogło, że w Europie będzie budziło to spore kontrowersje. Świat stał się jednak globalną wioską, kultury przenikają się, ciekawość świata wykracza dalece poza barwne opisy w książkach i programy w telewizji, a zatem chcemy sami doświadczać, poznawać dalekie kraje poprzez chociażby kubki smakowe. Ostatecznie dla Azjaty nasza tradycyjna kapusta kiszona, ogórki i inne rarytasy to żywieniowe nieporozumienie, o tyle nasz układ pokarmowy o dziwo całkiem dobrze radzi sobie z trawieniem robaczków. W niektórych częściach świata prawdziwym przysmakiem są pająki, oczywiście jadowite, które mieszkają w niewielkich wyrytych w ziemi norach. Aby je wydobyć trzeba mieć niezwykle zwinną i małą rączkę, toteż znajdowaniem i odławianiem tychże pająków trudnią się kilkuletnie dzieci. Łapią je w umiejętny sposób chwytając pomiędzy odnóżami, aby nie dać się ukąsić. Dorosłym sztuka łapania tych pająków idzie trudniej. Zresztą są właśnie dla najmłodszych prawdziwym przysmakiem, kiedy mama wrzuca je na rozgrzany olej, a potem można je schrupać jak frytki. Dla nas to nie do pomyślenia, aby narażać własne dzieci na niebezpieczeństwo ukąszenia, bo te oczywiście zdarzają się, ale czegóż nie robi się, aby zjeść coś smacznego? Nasze, europejskie dzieci są równie skłonne do poświęceń, aby zdobyć słodycze, które nie są dla nich tak na co dzień dostępne. Kiedy spojrzymy na to w ten sposób, to może mniej oburzeni będziemy na myśl o tych niefrasobliwych rodzicach wysyłających kilkulatki na pajęcze polowania…

Ale do rzeczy: dlaczego warto zainteresować się owadzią dietą? Brak danych, czy można odżywiać się wyłącznie owadami, ale że są istotnym składnikiem diety, to już z pewnością wiadomo, że wpływają pozytywnie. Jeśli wybieracie się do Chin warto zaopatrzyć się w słownik i dokładnie przyglądać się temu, co przywędrowało z kuchni na talerzu jeśli oczywiście nie chcemy doznań ekstremalnych w przewodzie pokarmowym.

Nawet Unia Europejska zachęca nas do jedzenia owadów. Czy dyplomaci się nimi na co dzień raczą w Brukseli, tego nie wiemy, ale skoro są tak zagorzałymi fanami robaków, to być może tak… Eksperci zatrudnienie w Parlamencie Europejskim przekonują, że owady są doskonałą alternatywą dla mięsa. Władze nawet uruchomiły specjalny projekt promujący jedzenie owadów o wartości 3 mln euro. Czyli „coś musi być na rzeczy”. Poza tym „The Telegraph” donosi, że spożywanie owadów na szerszą skalę zniweluje problem głodu w najbiedniejszych częściach świata.

Karaluchy w sosie własnym, udka pasikonika w panierce, pasta z mrówek zamiast masła na kanapce, a może prażone jak popcorn termity? Takie menu spożywa aż 80% ludzi na świecie… Są niedrogie, bogate w białko, a niektórzy twierdzą, że są pyszne. W naszej europejskiej głowie jednak pokutuje przekonanie, ze to, co robaczywe, jest niejadalne. Oj, fuj, jeśli z ugotowanego kalafiora wyzierają na nas oczka martwej gąsienicy…

Dla wielu z nas argument, że produkcja mięsa jest szkodliwa dla środowiska może być wystarczająco przekonujący, aby zasmakować w owadach. ONZ do spraw Rolnictwa i Wyżywienia (FAO) podaje3, że w 2050 roku na Ziemi będzie żyło dziewięć miliardów ludzi, a to już wyzwanie, aby ich wszystkich wykarmić. Tak jak szukamy zastępczych naturalnych źródeł energii, tak też szukamy alternatywy dla mięsa.

Jak nazywa się hamburger, ale z „mięsa” owadziego? Robakoburger? Nie! Owadoburger! Tak tak, takie przysmaki będziemy mogli spałaszować za około 20 lat powszechnie w sieciówce fastfoodowej, bo ceny mięsa wzrastają rokrocznie i za pewien czas hamburger może nas kosztować 120 euro podczas gdy owadoburger 12 euro. Wybór będzie jasny… Hasła typu: „jedz owada, bo to się opłaca”, też zapewne wejdą do powszechnego użytku.

Kryzys żywnościowy sprawi więc, że za około 40 lat więcej ludzi będzie jadło owady, niż wołowinę.

Jak nazywa się sposób odżywiania oparty na robaczywej kuchni? To entomofagia. Poza proteinami owady dostarczają organizmowi dobre tłuszcze nienasycone. Insekty to wartościowe i niedoceniane w Europie stworzenia. Łatwo je złapać, hodowla jest najbardziej na świecie ekologiczna, nie wymagają tak dużego, jak mięso zużycia wody, nie emitują gazów cieplarnianych, ani obornika. Jeśli masz niedobór wapnia, to sięgnij po świerszczyka (OWADA oczywiście…), a na brak żelaza poszukajmy termitów. Niedobory miedzi i witamin z grupy B uzupełnią larwy jedwabnika. Smacznego i na zdrowie!

Wybór jadalnych owadów jest niezmiernie szeroki, bo możemy wybrać spośród aż 2000 gatunków. W Afryce spożywanych na co dzień jest około 250 odmian, a w Meksyku 500. Jeśli więc zobaczycie tłuściutkiego karalucha w swojej kuchni, to może nie warto wołać drogiej firmy dezynsekcyjnej, ale odłowić, usmażyć z przyprawami i zjeść? Uwaga, w Tajlandii, która jest jedną z najbardziej ulubionych wakacyjnych destynacji Polaków, możecie zakosztować dosłownie wszędzie, od bazarów, po drogie restauracje, jedwabników, koników polnych, pluskwiaków wodnych. W kinie, zamiast popcornu lub nachos dostaniecie pieczone mrówki.
W Europie mamy jeden zasadniczy problem: nasze rodzime robaki nie są tak duże, jak te importowane. Zatem garść naszych owadów waży definitywnie mniej, niż garść tych azjatyckich. Owad europejski ma więc o wiele mniej mięsa, niż ten z Azji i Ameryki Południowej.
Robaczywe jedzenie budzi w nas obrzydzenie, bo nie jesteśmy do niego przyzwyczajeni od dziecka. Jednak gdyby nam ktoś wpychał jak matka pisklakom gąsienice od maleńkości do buzi, to byłoby to zupełnie naturalne.

Ale czy naprawdę nie jemy owadów? Tutaj badania dowodzą, że owszem, każdy z nas je. Nieświadomie co prawda, ale je. Szacuje się, że zjadamy ich aż pół kilograma rocznie. Najwięcej podczas snu, a także w przetworzonym jedzeniu: dżemie, chlebie, sokach, a nawet… w piwie! Większość z nich przecież kupujemy w sklepach, a do ich produkcja idzie na skalę przemysłową i nikt nie przebiera pojedynczych owoców, prawda?

A teraz garść konkretów: pszczoły zwiększają libido, 100 gramów owadów ma 370 kalorii, 28 gramów białka, 6 gramów tłuszczu i 0 gramów węglowodanów. Dla porównania tłuste ryby na 100 g 278 kcal, o połowę mniej białka niż owady i o wiele więcej (25gramów) tłuszczu.
Sprawdziliśmy jakie przysmaki owadzie możecie już teraz kupić bez problemu na aukcjach internetowych: chrupiące robaczki z chilli, mącznik suszony, granola z owadami, robaczki w curry, pasikoniki w czekoladzie, chipsy z czosnkiem z owadów, cebula BBQ, przekąska z owadów i czerwonych owoców, szarańcza w kakao, lizaki z mącznika młynarka, szarańcza w pieprzu, a nawet makaron z owadami… Oferta jest nieskończona! Dla każdego coś dobrego… To super pomysł na przekąskę podczas spotkań z przyjaciółmi, co myślicie? Czy po takim spotkaniu wciąż będziecie mieli kogo zaprosić na domówkę gwarancji nie dajemy, ale można w ten sposób przetestować odwagę znajomych!
Jak w domu przyrządzić robala?

Najlepsze są koniki polne, turkucie podjadki i wije. Należy je wrzucić bezpośrednio do gorącego rondla, uprażyć, na koniec skropić sokiem z limonki lub cytryny, posypać solą i ulubioną przyprawą. Nic, tylko chrupać na zdrowie!